ogólnopolski maraton w kolarstwie górskim Cross Country Michałki 2006. |
|
Od piątkowego popołudnia w okolice stadionu miejskiego ściągały chmary [a może i hordy] osobników podejrzanych o posiadanie roweru. Gdy ich gęstość na metr kwadratowy przekroczyła pewną krytyczną [choć niemożliwą do empirycznego ustalenia] wartość – a stało się to gdzieś koło godziny 10 w sobotę – ktoś niechcący dał znak I RUSZYLI !
Daleko nie zajechali. Po kilkuset metrach poczuli paraliżującą nogi moc Polskich Kolei Państwowych. Szlaban spadł na nich z szybkością umysłu naszego ulubionego wicepremiera … ale nic to ! W końcu po to niektóre rowery mają hamulce a to był właśnie ich pierwszy test na trasie.
A trasy były aż dwie do wyboru – pełna demokracja: króciutka czterdziestka – dla wiecznie spieszących się, którzy na ściganie się nie mogą poświęcić więcej niż półtorej godziny swego cennego czasu oraz majestatyczna setka, na której można naturalnie jechać tak samo nerwowo jak na tej króciutkej – tylko po co ? Setką można się delektować nawet pięć i więcej godzin wizytując po drodze niekończące się hektary grzybni zręcznie zamaskowanej jakimiś krzakami i drzewami – dla niepoznaki zwanymi Puszczą Drawską …
Co tu dużo gadać. Jechali i jechali, jedli, pili, popuszczali … pasa, znowu jechali aż wreszcie zupełnie niespodziewanie dla nich samych zaczęli pojawiać się ponownie w okolicach stadionu. Osobom niewtajemniczonym tudzież nieumiejącym jeździć na rowerze wyjaśniam że na tym właśnie polega MARATON.
Wieloletnia praktyka pokazuje że większość wyścigów kończy się właśnie tak: [teraz rzut oka na fotografie] – do mety dojechało 217 maratończyków płci obojga.
A jeśli ktoś ma więcej fotek – szczególnie z trasy – to zapraszam wraz z nimi na naszą stronę – przysyłajcie na czymkolwiek [ale najlepiej na płytach] do Toma [patrz kontakt]